nie pisze bo, izboponiewaz:
- najulubiony moj historyk sztuki, madry niczym 200letni zolw, w ktorymze to sie onegdaj podkochiwalam bylam, stwierdzil, ze grafoman, to ktos, kto lubi pisac ;]
- jedynie psychiatra bylby w stanie zaliczyc wyprodukowany przez mnie chaos do kategorii textu.
- nie mam sieci, oligarchiczny telekom odcial mi doplyw powietrza, uzurpujac sobie prawo do nieuzasadnienia awarii przez 72h (pieprzone drobne druczki).
- & wobec powyzszego mam nadduzo czasu, co sklania mnie do refleksji nad pewna rzecza. otoz, drogi adresacie, czy aby tylko przypadkiem nie jest czasami tak, ze niektorzy kreca swoj film li i tylko. i w momencie, gdy nie jestesmy juz w stanie zagrac roli przez nich nam przypisanej wg scisle okreslonych wskazowek, to zostajemy brutalnie wykresleni ze scenariusza? evtl. zostajemy laskawie obdarzeni statusem statysty tudziez innej ropuchy pod miedza ?
nevermind, dobranoc na czas nieokreslony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz