- pan wywarl na mnie presje, panie profesorze.
- w jakim sensie?
- podczas ostatniej rozmowy mowilismy o tym, ze powrocimy jeszcze do tematu i omowimy to, jesli zajdzie taka potrzeba, pan jednak podjal decyzje duzo wczesniej bez mojej zgody.
- wpisujac pania na liste?
- tak.
- ale to przeciez tylko lista mentalna?!
- to bez znaczenia.
usmiechnal sie kawasno i cale cieplo jakim wczesniej otaczal moja osobe zniknelo w mgnieniu oka, ustepujac miejsca lodowatemu chlodowi.
- dobrze, w takim razie nie bede na razie oczekiwal od pani udzialu w tym, ale czekam nadal na prace i tu mialbym prosbe.
- ?
- prosze jej zbytnio nie eseizowac, ja wiem, ze pani lubi ale... :)
ale no wlasnie. nigdy przenigdy nie naucze sie tego naukowego, radykalnego stylu. bo nie umiem zdobyc sie na meski styl pisania, ktoremu zmuszona jestem sie poddac. tej samotnej dyscyplinie, podazajacej za ascetycznie akademicka logika wywodu, z uniesionym palcem, egzemplarycznie, strukturowo, systematycznie. daleko mi do roberto musil-owych filozofow, ktorzy pozbawieni armii probuja zamknac swiat w systemie, podporzadkowujac go sobie intelektualna dominacja. ale moze dlatego tkwie w chaosie. moze dlatego trudno mi okreslic cel. i stad moje turbulencje, nie tylko tekstowe.
lecz czy tylko takimi kryteriami mozna okreslic egzystencje? czy tylko ktos, kto ma cel i zyje dalej, wyzej, szybciej, ergonomicznie i pragmatycznie ma prawo zyskac uznanie? zdaje sie, ze we wspolczesnej kosntrukcji swiata tylko to jest mozliwe, ze w niej szczescie egzystuje tylko w uporzadkowanym wydaniu.
po kropkowym (milczacym) dniu On podjal temat pisania bloga nawiazujac do naszej wczesniejszej dyskusji o festiwalu blogowym i zielkowym dziele. rozwinal dyskretnie, bez nachalnosci, pytajac o definicje mej pisaniny. po krotszym zastanowieniu odpowiedzialam mu, ze jest ona wyrazem mej samotnosci i checi zblizenia zarazem. dodalam, ze unikam instrumentalizacji jezyka, mimo jego koturnowatosci i zamaskowania, mimo tego, ze jest moj. a on po cierpliwym wysluchaniu mych refleksji odwazyl sie je ocenic i stwierdzil, ze powinnam pisac dalej, bo calkiem mozliwe, ze jest to kawalek dobrej literatury, ktorego nie musze usprawiedliwiac jakimis cytatami wyjetymi z naszej rozmowy. a jednak...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz