19.02.2009

cameriere, il conto , per favore ;))

- ty dziwko!!! jak smialas mnie zdradzic! - wrzasnal k., teatralnym gestem odrzucajac serwetke.

tlumiac smiech, wstalam od stolu i rownie donosnym glosem stwierdzilam:

- o nie! ja sobie nie pozwole! tez mi cos, co za tupet! swinia!

szarpnelam torebke z krzesla i udalam sie ku wyjsciu. k. pobiegl za mna, nie zwracajac uwagi na oburzonych gosci w restauracji i spanikowanych kelnerow.

bedac juz u drzwi zaczelismy rozgladac sie za ch. ale ch. nie bylo. zrozumielismy, ze nie mamy wyjscia. blyskawicznym ruchem zdjelam szpilki, zadarlam sukienke i podajac k. ma dlon, rzucilismy sie do ucieczki. bieglismy ile sil w nogach, wzdluz wybrzeza, roztracajac przechodniow. nie bylo to jednak latwe, zwazywszy, ze mielismy za soba kilka lampek wina i 5-daniowe menü. okrzyki wloskich kelnerow stawaly sie coraz to donosniejsze, a my placzac ze smiechu tracilismy juz nadzieje na to, ze zdolamy uciec. wtem, ni stad ni zowad pojawil sie ch. rozbawiony sytuacja, podjechal i otworzyl nam drzwi, wsiedlismy wiec predko do auta i szczesliwie odjechalismy.

tak bylo okolo 10 lat temu, czyli w czasach kiedy zaczyna sie experymentowanie i testowanie swiata na wlasna reke, a wszystko to polaczone z cudowna beztroska. bylismy wowczas przekonani, ze zycie bez sprawdzenia jakie to uczucie, gdy nie zaplaci sie rachunku w jednej z najdrozszych restauracji w miescie, nie ma sensu. ulozylismy zatem misterny plan, ze wybierzemy sie do wlocha, zamowimy 5-daniowy posilek a po uplywie 3 godzin teatralnie opuscimy lokal i uciekniemy wsiadajac do samochodu ch., ktory podjedzie autem pod wejscie lokalu, aby nas wybawic. w celu uwiarygodnienia niezaplacenia postanowilismy wszystko przedramatyzowac i rozegrac scene klocacej sie pary. wszystko poszloby jak z platka, gdyby nie ch., ktory jak kazdy szanujacy sie flegmatyk, spoznil sie o pare minut. jednak nie mielismy mu tego za zle, bo przeciez wszystko zakonczylo sie boskim happy endem.

wczoraj spedzilam tam wieczor z jednym z piatkowych amantow. wieczor byl na tyle nudny, ze myslalam caly czas tylko o tym, czy ktorys z kelnerow mnie w koncu rozpozna. ale zaden z nich nie byl skory do wymuszania na mnie owczesnej sumy. a szkoda ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz