19.02.2009

czasem dopiero zawartosc ostatniej lyzeczki pozwala zadecydowac o smaku calosci, dyskretnie zaznaczajac jej koncowy akcent. wowczas zarysowuje sie mozliwosc oceny, czy to, co przed chwila poddane zostalo konsumpcji, bylo tylko podstepnym holdem, malo wyrafinowanym pochlebstwem dla zmyslow, na ktore z latwoscia mozna dac sie nabrac, czy tez raczej daniem ksztaltujacym rozleniwione receptory. to wlasnie ostatni akcent hojnie obdarowuje perspektywa ujmujaca zlozonosc kompozycji. jej barokowa pysznosc, klasyczna scislosc, romantyczne uniesienia przyrody, czy tez raczej minimalistyczna strukture. brawurowy lyk, koncowy haust, przydajacy, mimo swej niepozornej postaci, pewnosci ostatecznej.

osad, redukujacy przezycie do rozmiaru pokoiku dla lalek, lub powiekszajacy je, rozszerzajac granice, wyzwalajac nieodkryta dotychczas przestrzen. ocena, dzieki ktorej istnieje mozliwosc rozwiklania niedostepnych arkan struktury, zrozumienia czy zawarty w niej uklad to wynik pedantycznie przestudiowanego wczesniej schematu, stwarzajacego tylko pozory naturalnosci, spontanicznosci, czy tez raczej mglisty zarys, wypelniony ciepla atmosfera, ktory rozwiewa sie, na dlugo przed moznoscia umocnienia sie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz