matt damon & jude law in the talented mr. ripley, anthony minghella, 1999.- wiesz czuje sie jak matt damon w utalentowanym mr. ripley.
- ? zwariowales, przeciez ty masz tyle klasy!
- byc moze, patrzac na to z twojej perspektywy... ja sam wobec siebie nie posiadam jej wcale, mam w swoim rejestrze zbyt duzo podjerzanych kompromisow.
- sadzisz, ze definicja klasy zalezna jest od perspektywy spojrzenia?
- w jakims stopniu z pewnoscia.
- coz. pod wzgledem przedawkowywania samokrytyki pasowalismy do siebie idealnie.
d. zastal mnie w lozku. wychudzona i niezbyt zdolna do zycia po ostatnich turbulencjach uczuciowych. nonszalanckim ruchem zaparzyl mi herbaty i usiadl na przeciwko mnie by znudzonym tonem podyskutowac na temat ponownienia umowy o ubezpieczenie prywatne i innych formalnosci. mimo naszego rozstania sie przed kilkoma laty d. nadal troszczy sie o wiele spraw.
- eh, nigdy sie nie nauczysz, prawda?
- czego mam sie uczyc? racjonalizowania uczuc? obchodzenia sie z nimi? wylaczania za pomoca guzika? dlaczego w dzisiejszym spoleczenstwie bliskosc stala sie tabu? ktoz traci czas na takie rzeczy? a jesli nawet, to wymierza wszystko dokladnie, wprowadzajac surowa ekonomie czasu i emocji. i z czego to wynika? z internetu, medii, tej calej pieprzonej techniki niwelujacej kontakty socjalne, redukujacej je do koniecznego minimum, a moze ze zbyt dobrej sytuacji finansowej, a co za tym idzie niezaleznosci? nie wiem, ale moze masz racje, moze biegam za falszywymi idealami, bo stracilam orientacje, za jakimi powinnam.
sluchal mnie ze smiertelna powaga i szacunkiem tolerujac ma trudnosc w znalezieniu slow, moja medytatywna powolnosc, graniczaca z transem. tak jak by chcial poznac dokladnie cala sytuacje, zglebic uczucia, nie dbajac przy tym o symetrie rozmowy. sluchal w skupieniu mego monologu, przerazajac mnie swa intensywnoscia. tak jak by ta pozbawiona egoizmu postawa chcial zaprzeczyc mej tezie o instrumentalizacji uczuc w dzisiejszym spoleczenstwie. d. nie udzielil mi odpowiedzi. wstal, przepraszajac za nagle najscie i zostawiajac nietknieta, zimna herbate. przed wyjsciem spojrzal w moim kierunku pytajac czy spotkamy sie po urlopie, za jakies 2 tygodnie. z ochota przystalam na te propozycje.
- nie umiem odpowiedziec ci teraz, ale pomysle nad tym co powiedzialas, pa :)
-pa, dobrego urlopu.
gdy odszedl uswiadomilam sobie, ze dal mi najwieksza rzecz, jaka ktos moze dac drugiej osobie: siebie, swoj czas, probe zrozumienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz