zastanawiam sie w jakiej mierze uczucie jest wynikiem, wypadkowa, suma przypadkowej konstelacji. moze to po prostu zwykly zbieg okolicznosci? szczesliwe spotkanie sie dwoch osob we wlasciwym miejscu i czasie? reszta to juz tylko konieczna konsekwencja tego zdarzenia?wmawianie sobie, ze to on i tylko on, ze jest przeciez wrazliwy, ciekawy etc.
a. siedziala na zajeciach na temat literatury wczesnego sredniowiecza. m. byl tam rowniez, ale oboje nie dostrzegli siebie, a przynajmniej a. nigdy takiego czegos nie byla w stanie stwierdzic. byla wowczas matka rocznego dziecka, zona osadzona w harmonijnych relacjach malzenskich.
dwa lata pozniej zajecia na temat powiesci pynchona, gravity's rainbow. powiesc bardzo ambitna, trudna, naszpikowana mitologia, rossinim i sullivanem, pawlowem, rilke, king kongiem, statystyka, lyotardem i Nieistniejacy wie czym jeszcze. przez 1000 stron przewija sie mnostwo roznych watkow i przeszlo 400 bohaterow. ale ogolnie rzecz ujmujac powiesc pachnaca na kilometr postmodernizmem, czyli domena m. m. nie mowil duzo, od czasu do czasu blysnal ciekawa mysla, rozsuplujac wezelki pynchonowskiej powiesci. siedzial sobie niedaleko a. i od czasu do czasu spogladal w jej kierunku. niepytany i bez pozwolenia bezczelnie ujmowal ja swym sposobem bycia, zdobywajac ja coraz szybciej i gwaltowniej kazdym kolejnym wypowiedzianym slowem. a. pozwolila na to. zmeczona aseksualna definicja macierzynstwa, spragniona bycia na powrot kobieta z checia przystala na uwodzicielskie gry. najpierw przypadkowe spotkania w holu, krotkie, zdawkowe rozmowy po zajeciach, kawa w studenckiej stolowce. pozniej spacery po parku, wyjscia do teatru, jednym slowem wszystkie akty i rekwizyty starego jak swiat schemaciku spelnialy cierpliwie swe role. tragedia spokojnie i pewnie zblizala sie ku koncowi. a. postanowila zagrac otwarcie, zmeczona sytuacja, niedopowiedzeniami. napisala mu mail. dlugi, szczery, ociekajacy namietnoscia. i dostala odpowiedz odarta ze zludzen, krotka i pewna. ze to wszystko piekne i mile, ale on poza fascynacja nic do niej nie czuje. a. juz wowczas podejrzewala, ze w razie czego m. stchorzy. ze nie ma odwagi na tyle, by stanac przy a. podczas evtl rozwodu. ale przeczuwala tez, ze byc moze jest on z kims innym i nie jest wobec niej do konca szczery.
a. pracowala jako asystentka profesora wspolnie z k. k., jak wiele kobiet na wydziale rowniez byla zafascynowana m. rzadko bowiem ktory mezczyzna laczy w sobie intelektualnosc, fizyczna atrakcyjnosc, poczucie humoru, cieplo, niekonwencjonalne podejscie do zycia. takie wybryki natury maja zatem niezwykle powodzenie. podczas rozmow k. coraz czesciej zaczela wplatac watki, ktorych odcien bardzo pasowal do tych, jakie a. zawarla w ow nieszczesnym mailu. a. na poczatku nie uswiadamiala sobie tego. dopiero pozniej racjonalizujac cala sytuacje zaczela dostrzegac prawdziwy zarys sytuacji. gubila sie w domyslach i przypuszczeniach, ale z czasem okazywaly sie one coraz bardziej realne. sytuacje pogarszal ostracyzm ktory dotknal ja bolesnie ze strony grupy skupiajacej sie wokol k. i pozniej wokol m. ostracyzm niby bezpodstawny.
dzis a. ma za soba krotka terapie. twierdzi, ze juz jest lepiej. ale na pytanie, co zrobilaby, gdyby m. powrocil, gdyby chcial byc z nia za wszelka cene? a. usmiecha sie tajemniczo, a ja wiem, ze poszlaby za nim na koniec swiata. byc moze, gdyby wowczas nie byla obciazona praca, macierzynstwem i proza zycia nie doszloby do tego. byc moze gdyby postmodernizm nie byl najlepsza dziedzina m. nie doszloby do tego. byc moze gdyby...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz