19.02.2009

rodney smith

popatrzyl na mnie badawczym spojrzeniem.

- mhm, nie ma zadnego problemu, przedluze pani ten termin o tydzien. jesli to tylko ma sluzyc jakosci pani pracy, dlaczego nie? :)

- dziekuje bardzo.- dodalam z usmiechem i zabralam sie do wyjscia.

profek wyciagnal dlon na pozegnanie, i przygladajac sie uwaznie mej twarzy stwierdzil:

- nie nie nie, pani ...! w ten sposob bawic sie nie bedziemy, prosze usiasc.

shit, pomyslalam, powinnam jednak byla zalatwic te sprawe mailowo.

- co sie dzieje?

- ehm?- zaczerpnelam powietrza, ale profek nie pozwolil mi udzielic odpowiedzi i wtracil pospiesznie:

- prosze pani, musze stwierdzic, ze prezentacja byla ok, ale to nie ten poziom, jaki zwykla pani pokazywac nam wczesniej. prezentacja nie moze byc li i wylacznie powtarzaniem danych zaczerpnietych z literatury i pani o tym doskonale wie, a jednak nie dostosowala sie pani do tego tym razem. jedyna rzecza, ktora mí sie w referacie podobala to pani indywidualna interpretacja i perspektywa, ktora jednak nalezalo znacznie bardziej rozwinac.- tu westchnal teatralnie, po czym dodal pelen rozczarowania - bo wie pani, tak malo jest studentow, ktorzy podchodza do tego co robia z zapalem i jesli taki sie juz znajdzie, to nie chcialbym go tak predko stracic. co wiec sie stalo?

zamyslilam sie, czy podac mu prawdziwy powod. jednak nie zrobilam tego, nie chcialam wypasc jeszcze mniej profesjonalnie. stwierdzilam jedynie, ze malarstwo panniniego jest malo ciekawe i nie ma w sobie nic, co by mnie zainteresowalo, wiec trudno zaglebiac mi sie w te materie. profek popatrzyl swymi madrymi oczyma i po chwili dodal:

- wobec tego ciesze sie juz bardzo na pani pisemna prace, w ktorej to, jak mniemam, zrehabilituje sie pani az nadto.

- tak, postaram sie jak najbardziej.

well. on nawet nie zdaje sobie sprawy z faktu, ze jest jedynym pracownikiem uniwerku, ktory jest w stanie mnie zmotywowac. bo mam dla niego ogromny szacunek. za jego cieplo, poczucie humoru, pedagogiczne podejscie, a przede wszystkim wiedze. niezwykla, ogromna znajomosc materii, z ktorej nie korzysta w sposob kurczowy i katalogowy. zadne jego seminarium, zaden wyklad nie mial nawet znamienia nudnego monologu, byl raczej elokwentna rozmowa ze studentami.

tak naprawde to dosc mam szpagatu pomiedzy rozlicznymi pracami, praktykami, studiami. mimo najszczerszych checi nie jestem obecnie w stanie dorownac poziomowi, na ktorym znajdowalam sie wczesniej. zbyt wiele musze brac pod uwage. but who cares? ;))

dzis zrezygnowalam z dwoch prac na rzecz trzeciej. uznalam, ze musze zbyt wiele nadrobic, chociaz wiem, ze obojetnie ile czasu na nia poswiece, wroce wieczorem do domu z nieczystym sumieniem i przekonaniem, ze tak naprawde zrobilam niewiele.

najchetniej jednak schowalabym sie gdzies daleko lub usiadla w kafejce z wielka szklanka mrozonej kawy i pysznym tortem, majac w glebokim powazaniu wszystko inne...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz