rouzat, riding the "bobsleigh course", jacques-henri lartigue, 1910.budzac sie w ten cudowny, niedzielny poranek, nie czulam nic. juz zaczelam cieszyc sie z faktu, ze najprawdopodobniej przestalam zyc, ale moja radosc nie trwala dlugo, gdyz zostala barbarzynsko ucieta rozlegajacym sie dzwiekiem telefonu. a., znajacy mnie od okolo 5 lat najzwyczajniej w swiecie zadal mi po raz kolejny w tym tygodniu pytanie, czy nie moglibysmy dzis zrobic sesji i sfotografowac najnowsza wystawe rzezb. chyba powinnam zatrudnic specjalistow od publicznego wizerunku, widocznie jestem malo przekonywujaca w mojej niedzielnej nietykalnosci, skoro odwazyl sie zadzwonic ;)
odlozylam sluchawke, aby napawac sie niedzielnym luxusem, gdy wtem uswiadomilam sobie, ze ... jednak cos czuje. a mianowicie ogromna i skrupulatnie pielegnowana od pokolen zazdrosc. bedac insiderka wspolczesnego spoleczenstwa, znajac jego strukture i wiedzac, z czego sie sklada, doszlam do wniosku, ze jego fundamenty zlozone sa przede wszystkim z zazdrosci.
bez niej nie byloby czerwonych ferreari, dekolotow do d.py, a przede wszystkim kart podatkowych. i zmuszona przed sama soba do wyznania, ze jestem jak najbardziej przedstawicielka ow spoleczenstwa zapytalam sama siebie o moje marzenia. te najskrytsze, ukryte w mrocznych katakombach mej podswiadomosci. balansujac zatem na lancuszku asocjacji doszlam do kolejnego wniosku, a mianowicie: co powstrzymuje mnie od ich realizacji? przeciez swiat stoi otworem, czekajac na ludzi obdarzonych talentem, wiedza, pozbawionych - w odroznieniu od reszty swiata - wszelakich wad, czyli na mnie ;) co powstrzymuje mnie od pozbawionego skrupolow poszukiwania szczescia, tego euforycznego uczucia, jakie przejmuje szczerzace sie w tv reklamowe postaci? no bo jesli sie chce to mozna, gdzie wola tam i droga i takie tam...
mozna? przeciez arkana oddawania moczu do pisuaru, bol prostaty, presja konkurencji typu: moj dom, moj jacht, moja miss world czy tez zwykla radosc zestrzelenia 5 zolnierzykow w komputerowej grze na zawsze pozostana dla mnie tajemnica, taka sama jak nieodkryte lady orgazmu zobytego po pieciu sekundach, bez wiekszego wysilku. nigdy nie bede w stanie rozumiec godzinnego wpatrywania sie w bieg elektrycznej kolejki, robiacej 78 okrazenie wokol plastikowych drzewek. rownie dobrze moglabym probowac zrozumiec koreanska instrukcje obslugi gofrownicy.
a. grzecznie odlozyl sluchawke, zbyty cytatem godarda, mowiacym, ze kobiety krecilyby o wiele wiecej filmow, gdyby sprzet, sluzacy do tego celu, skosntruowany byl w inny sposob. zbudowany jest on bowiem dla mezczyzn i ich wyobrazen o realizowaniu zdjec.
dla mojej zazdrosci nie znalazlam niestety jeszcze odpowiedniego cytatu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz