16.02.2009

-sweetie, przyjezdzaj, to twoje miasto. moma skonczyla juz remonty i nie siedzi w queens, jest gotowa na premiere twojej wizyty ;)

k. jest jedyna osoba na swiecie, ktorej bez zastrzezen pozwalam nazywac mnie sweetie i ktorej wolno proponowac mi gdzie i jak moglabym wiesc moje zycie. ;) once upon a time albowiem dokonalam porzadkow generalnych i przeprowadzilam selekcje. zabrzmi byc moze radykalnie, ale bylo to jedynym wyjsciem, aby moc nabrac ponownie powietrza w plucach. zerwalam lub ograniczylam kontakty z ludzmi, ktorzy zanadto mnie ograniczali i na sile probowali wepchnac w swoje ramki wyobrazen o wlasciwym zyciu. z grona licznych poprawiaczy pozostalo kilku dobrych przyjaciol, takze wsrod rodziny. z poczatku obawialam sie samotnosci, ale predko zrozumialam, ze dopiero teraz mi ona nie grozi :)

siedzialysmy z k. w jednej z lotniskowych kafejek i spozywalysmy francuskie sniadanie, napawajac sie przy tym dynamika, otwartoscia i mnostwem emocji, jakie nas otaczaly. /notabene wg menu tejze kafejki francja nie nalezala do europy, albowiem szef kuchni polecal goraco sniadanie: amerykanskie, europejskie i ... francuskie ;)/

-nie wiem k.- odparlam - nie jestem pewna, czy potrafilabym tam zyc, nawet jesli zdolalabym znalezc w tym molochu swoje miejsce. obawiam sie troche, ze nie potrafilabym zrezygnowac z europejskiej, prowincjonalnej wrecz przytulnosci, tak trudno jest przeciez oswoic duze zwierze.

-ale nic cie tu nie trzyma tak naprawde, jestes wolna, zawsze mialas pewnego rodzaju status outsiderki, skorzystaj z niego. powrot mozliwy jest w kazdej chwili.

- a ty? wyobrazasz sobie zostac tam na zawsze?

-nie wiem. codziennie mam wyrzuty sumienia, ze nie mieszkam 50 km od domu i nie mam 5 dzieci. moja rodzina ma zupelnie inna strukture anizeli twoja, schematyczna rola kobiey etc. czasem obawiam sie, ze kiedys do tego zatesknie i wroce, zostawiajac wszystko, poddajac sie ich woli, temu calemu universum zakorzenionym we mnie. jednakze poki co, tesknota przegrywa z atrakcyjnoscia terazniejszosci ;)

- hm, moze masz racje, new york to w koncu nie ameryka ;), warto chyba zaryzykowac, odparlam dodajac w myslach jeszcze jeden argument za, a mianowicie pojawiajaca sie wowczas mozliwosc wypicia kawy w towarzystwie bigapple ;))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz