rzedy rowno ustawionych krzesel, biale sciany, wysokie okna pozwalajace ujrzec mury budowli, pochodzacej z okresu humanizmu, w ktorej miesci sie sala wykladowa. na ekranie wyswietlone tezy adorno i lyotarda, ich pozycji jaka zajeli wobec smierci, wobec aktu umierania. profesorowie w eleganckich garniturach trzezwym wzrokiem spogladajacy na odlegle, historyczne wydarzenia, wydajacy wyrok z terazniejszego punktu widzenia. dyskursywne strategie, pozbawione emocji, precyzyjnie oddzielajace kazde nieadekwatne slowo, niedoskonala mysl, starajace sie zdefiniowac wydarzenia z okresu drugiej wojny swiatowej. dyskusja na poziomie prawie wylacznie kognitywnym, nie zezwalajaca zejsc do swiadomosci poczucia winy wobec holocaustu czy tez wywolania pewnej dozy wspolczucia wobec tamtejszych ofiar. naukowa arogancja w stosunku do sluchaczy pretendujacych do miana studentow uniwersytetu tzw. trzeciego wieku, bagatelizacja pytan stawianych przez starszych ludzi, nie posiadajacych wymaganej wiedzy.
obawa? bol? empatia? te nie maja racji bytu w uniwersyteckim dyskursie. jezeli wystepuja, to tylko w formie kolejnego przedmiotu badan, ktorego tresc tak naprawde jest bez znaczenia. poniewaz do kazdej teorii naukowcy podejda w podobny, pozbawiony czlowieczenstwa obiektywizm, zdystansowany racjonalizm. uzyja tych samych narzedzi, stojac przy jednym, wciaz tym samym stole, spogladajac z gory na wybrany do experymentu obiekt badan.
jeden krotki moment, uswiadamiajacy mi jak trudno mowic o normalnosci w 60 lat po tamtych wydarzeniach, jak bardzo oddalona od zycia jest uniwersytecka rzeczywistosc. opuscilam sale, uciekajac od tej oby pozornej obojetnosci i zastanwiajac sie nad tym, jakie znaczenie tak naprawde maja wypowiedziane przez adorno slowa, mowiace, ze po auschwitz poezja przestala byc mozliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz