sophia loren & jayne mansfield, c. 1958.we wloszech powidziano by o niej: dama w pewnym wieku, w niemczech zadowolono by sie okresleniem kobieta po siedemdziesiatce.
z zarzuconym na ramie liliowym futrem z norek, w towarzystwie opalonego dzentelmena dostojnym krokiem przemierzala pomieszczenie. la lollobrigida nie kroczyla, lecz plynela, na niebotycznych, dziesieciocentymetrowych obcasach, a kolorowe secesyjne mozaiki, zielono polyskujace statuetki brazowych efebow, zlote kolibry przetykane liliowym kwieciem hibiskusa i wreszcie zoltorozowe bukiety gerberow stanowily dla niej idealne tlo.
to ona wybrala restauracje, w ktorej mielismy sie spotkac, swiadomie decydujac sie na miejsce reprezentatywne, wrecz teatralne, usytuowane nieopodal rzymskiego parlamentu. z koralowymi ustami i paznokciami w kolorze lososia, w czarnej, wyszywanej cekinami spodniczce, gorsecie wysadzanym perlami, owinieta purpurowoliliowym szalem podazala promieniejac w naszym kierunku.
i gdy nagle fotograf odwazyl sie oznajmic jej, ze sesja zdjeciowa utrzymana bedzie w tonacji czarno-bialej, ziemia zadrzala, a gina gromiac nas swoim gniewnym spojrzeniem, wyrazila natychmiastowa chec odwrotu. mina jej zlagodniala dopiero wowczas, gdy fotograf przyznal jej prawo doboru zdjec, a ja czym predzej zajelam blaha, niezobowiazujaca konwersacja. rozmawialysmy o pogodzie, rzymskim ruchu ulicznym i roznych nieistotnych rzeczach, gdy wtem nieopatrznie wypowiedzialam jedno zdanie:
- czy wie pani, ze syn pani urodzil sie w tym samym roku co ja?
niestety, bylo juz za pozno. pozalowalam mych slow jeszcze zanim zdazylam wypowiedziec je do konca. czyzbym oszalala do reszty? stracila rozum? przeciez od wiekow zyje we wloszech i wiem doskonale, ze pobieranie nauki u wloszki rownoznaczne jest z nabywaniem umiejetnosci zwyciezania.
gina obserwowala mnie. mierzyla spojrzeniem tak, jak krokodyl mierzy kurczaczka, ktory nie bylby godzien znalezc sie na liscie jego dan. az w koncu laskawie usmiechnela sie i polyskujac swa garderoba, rzekla:
-ah , wiec pani jest jeszcze taka mlodziutka?
oczywiscie moznaby tutaj pokusic sie o stwierdzenie, ze nie wszystkie wloszki sa jak gina. z pewnoscia znalazlyby sie dwie lub trzy, ktore nie maja w sobie nic z divy. ale wszystkie inne zareagowalaby identycznie jak ona - i ukamieniowalyby mnie na miejscu. wiek jest bowiem dla wloszek czyms w rodzaju nieuleczalnej choroby, o ktorej nie nalezy rozmawiac. nawet z krewnymi. pamietam np., ze babcia mego przyjaciela federico przechowywala swoj dowod osobisty w sejfie, ktorego kombinacja szyfru znana byla tylko i wylacznie jej.
wloszka bowiem zajmowac moze rozne stanowiska, byc burmistrzem, poslanka w parlamencie, sprzedawczynia, czy tez mafioza, moze byc matka lub tez babcia - ale przede wszystkim zawsze bedzie jednym: kobieta. i przeklete niech beda niskie obcasy, siwe wlosy, krotko przyciete paznokcie, metryka urodzenia i wszystkie inne rzeczy, ktore tylko czyhaja na to, by pozbawic ja kobiecosci. but na wysokim obcasie nie bedzie dla niej nigdy ponizajacym instrumentem patriarchatu, a nieumiejetnosc chodzenia na wysokich obcasach nie stanowila bedzie zadnego argumentu. bo ktoz mowil tutaj o chodzeniu?
kobiecosc dla wloszki nie jest przeklenstwem, od ktorego trzeba uciec, lecz blogoslawienstwem, ktore nalezy zachowac. i bez znaczenia pozostanie fakt, czy ma ona lat 18 czy 80. urodzila sie w koncu w kraju czcicieli maryji, miejscu, w ktorym kazda straganiarka jest primadonna, grajaca glowna role na scenie zycia. i wyrosla posrod radosnych okrzykow wielbicieli, wychwalajacych jej czarne loki, piekne usta, cudowne oczy. bella! belllissima! wszystko to ksztaltuje przeciez i zobowiazuje.
jednakze pomimo tej masy komplementow wloszki sa w stanie zachowac swoje racjonalistyczne myslenie i nie utracic kontaktu z ziemia. jako katoliczki sa przede wszystkim pragmatyczne. nigdy nie skarza sie na to, czego im brakuje, lecz wyslawiaja to, co maja.
u giny bylby to przede wszystkim usta. miekkie, pelne, idealnie zarysowane. gdy stoi przed toba nie dostrzega sie nic poza nimi. a sama gina? nigdy nie znizylaby sie do stwierdzenia: oh, tak, ale moje lydki sa zbyt grube, moj tylek za plaski, moj biust zbyt wielki. e allora, cos jeszcze?
probowalam kiedys wytlumaczyc pewnej wloszce, ze tak naprawde pragne byc odbierana przez innych taka, jaka jestem, a nie taka jaka wydaje sie byc. spojrzala na mnie z niedowierzaniem i zapytala dlaczego? wzruszylam ramionami i wymamrotalam cos na temat sztucznosci, o ktora w niemczech latwo posadza sie kobiete. opowiedzialam, ze w niemczech kobieta uzywajaca pomadki ryzykuje bycie posadzona o brak autentycznosci, o lekkomyslne koncentrowanie sie wylacznie na swej przynaleznosci plciowej, stawianie owej na pierwszym planie, a co za tym idzie degradowanie sie do obiektu tudziez kobietki. wloszka cierpliwie wysluchala mego wywodu, aby po chwili skwitowac go dwoma slowami: gowno prawda.
jesli ktos z panstwa mial okazje byc swiadkiem niebywalej umiejetnosci, z jaka wloszki - obojetnie w jakim wieku - radza sobie z przepychaniem sie w kolejce, ten wie: te kobiety zdolne sa do wszystkiego. nie bez powodu wloska organizacja feministyczna zyskala sobie miano mistrzyni riposty. lotta femminile. albowiem jesli chodzi o kobiety, sa one w stanie zsolidaryzowac sie w parlamencie nawet z komunistyczna alessandra mussolini.
gdyby jednak zdarzylo sie nieszczescie i wloszka zmuszona zostalaby do opuszczenia swego kraju i wkroczenia na lad, na ktorym mezczyzna w krwistym paznokciu dostrzeze paznokiec, a nie obietnice uwodzenia, wowczas pojawilyby sie trudnosci. ale nie na dlugo. pewnego razu bardzo znana wloska prezenterka telewizyjna byla gosciem w programie günthera jaucha. sytuacja przypominala spotkanie heriberta faßbendera ze stalinem.
- coz takiego zakwalifikowalo pania do prowadzenia programu o pilce noznej? - zapytal w pewnym momencie günther jauch, z zadowoleniem mierzac spojrzeniem dekolt alby parietti i usmiechajac sie szelmowsko pod nosem do siebie.
alba swobodnie oparla sie o porecz krzesla, powiodla spojrzeniem po ciele jaucha, poczynajac od miesistych uszu i na palcach u stop konczac, po czym odrzekla chlodno:
- nie wiem, co pana zakwalifikowalo do panskiej pracy, ale z pewnoscia nie byly to panskie nogi.
rozmowa z gina nabrala wraz z uplywem czasu mimo wszystko bardzo przyjemnego charakteru. jadlysmy szaszlyki, popijajac barolo, a po siodmym szaszlyku gina wyznala szczerze, ze tak naprawde to ona miesa nie jada. opowiadala mi o swych licznych wielbicielach, tak licznych, ze zasob moich tasm grozil blyskawicznym wyczerpaniem sie. byl wsrod nich howard hughes, multimiloner, ktory przez 13 lat prozno staral sie o jej reke, aby pod koniec zadowolic sie gra w tenisa z jej exmezem, za co ona sama potepila go bezlitosnie. byl takze orson wells, ktory potajemnie nakrecil film portretujacy zycie giny lollobrigidy oraz francois mitterand, ktory wspanialomyslnie obdarzyl ja krzyzem legii honorowej.
obecnie aktorka preferuje towarzystwo ptakow. w ogrodzie jej willi, mieszczacej sie przy via appia przechadza sie okolo 700 pawii, przepiorek, kaczek i labedzi. i czasem, jedzac makkaroni z sosem pomidorowym gina siada na parapecie i rzuca labedziom kilka lyzek makkroni, bo przeciez smiesznie wygladaloby, gdyby labedzie ubrudzily sie sosem.
mniej hojnie niz o ptakach wypowiadala sie o swych kolezankach. uzywala wowczas tylko zdan pobocznych, ah, ta, ktora smiala sie jak mezczyzna, mawiala o melinie mercuri. w odpowiedzi natomiast na moje odwazne pytanie, z ktorymi aktorkami grywala najchetniej, gina zmarszczyla tylko czolo. jakie aktorki?- zdawala sie pytac. jakie kobiety? gdzie? przeciez oprocz niej nie istnialy zadne inne.
koniec koncow nasza rozmowa przebiegala ciekawie, chociaz do przyjazni bylo nam daleko. ale przyznac musze, ze na wyzej juz wspomnianych, czarnobialych fotografiach, gina wygladala rewelacyjnie.
[w przekl. wl.] z: die zeit: im land der diven: die italienerin als meisterin der inszenierung, ein treffen mit gina lollobrigida, petra reski, nr. 7, 9 februar 2006.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz