16.02.2009


ulec slowu, jego magii. bezwiednie dac sie poniesc jego uwodzicielskiej sile, to takie kuszace w epoce internetu, tak modne, pociagajace i trywialne zarazem.

jego styl byl barokowy, kwiecisty, bardzo metaforyczny, ale tez pelen glebii i wyrafinowania. fascynowal sposobem konstruowania tresci, doborem slowa. nie wiedzialam wtedy kim jest, jaki ma glos, nie znalam barwy spojrzenia. nasza pierwsza rozmowa zdala sie byc bardzo powierzchowna i plytka. jednakze po pozniejszym przeanalizowaniu jej zorientowalam sie, ze juz wowczas znalezlismy sie bardzo blisko siebie. pozniej sporadyczne spotkania, zdawkowe tete a tete. powoli, coraz wiecej osob zaczelo mnie przed nim przestrzegac, smialam sie z ich ostrzezen, nie sadzilam, ze zwrocil na mnie jakakolwiek uwage, ja rowniez nie poswiecalam mu wiele czasu.

z czasem z niewyraznych urywkow rozmow i dluzszych kontaktow zaczal wylaniac sie delikatny zarys. ksztalt postaci o ogromnej inteligencji, wysokiej klasie i niezmierzonym zasobie wiedzy, ktora nigdy sie nie przechwalal. wtedy zdalam sobie sprawe, ze podswiadomie ocenialm go, przygladalam sie jemu a z kazdym kolejnym wypowiedzianym przez niego slowem rosla moja nim fascynacja.

pierwszy mail. nawiazanie do sztuki, psychologii, mail bardzo defensywny, ale i ofensywny w poczynieniu pierwszego kroku w moja strone. w wykonaniu konkretnego ruchu. odpisalam. rozpoczelismy korespondencje, ktorej konsekwencja byly pozniejsze calonocne rozmowy. kazda kolejna rozmowa byla dla mnie jak powolne odnajdywanie drugiej polowki jablka. on rowniez zachwycal sie klasyka, kochal tych samych poetow, malarzy, odbieral podobnie swiat. nie potrafilam uwierzyc w to, ze istnieje ktos o tak podobnie skosntruowanej duszy. z czasem nasze slowa nasaczone byly ukryta erotyka, swiadoma naiwnoscia. mimo, ze coraz bardziej udostepnialismy sobie siebie, stawalismy sie sobie coraz bardziej odlegli.

mistrz uwodzenia rozpoczal swa gre, a ja na nia przystalam. nie moglam zroumiec dlaczego, mimo, ze w glebii wnetrza wiedzialam, iz jestem tylko kolejna kobieta w jego kolekcji. doskonale zdawalam sobie sprawe z faktu, ze on uwielbia zdobywac. ale mimo swej slawy kobieciarza, potrafil dac kobiecie poczucie wyjatkowosci. plawilam sie w nim dosc dlugo. wspolnie odkrywalismy arkana naszej dostepnosci i niedostepnosci, kroczac powoli kretymi sciezkami.

znajomosc zaczela przeradzac sie w cos wiecej, az w koncu nabrala blyskawicznego tempa. zrozumielismy, ze nie unikniemy spotkania.

umowilismy sie i spotkalismy. byl niepozornym mezczyzna, o niesamowitej aurze i elegancji. w rzeczywistosci jego uroda byla bardzo dyskretna. pewnie nie zwrocilabym na niego uwagi przechodzac obok niego na ulicy. ale moze wlasnie dlatego nie uwazalabym go za groznego. juz po kilku minutach nie moglam oprzec sie bardzo meskiemu tembrowi glosu i glebokiemu spojrzeniu.

dialog dusz i cial, najpierw ascetyczny, pozniej coraz bardziej i gwaltowniej przetkany ornamentami z dzwiekow, ksztaltow, barw, smakow.

nigdy potem nie odezwalismy sie do siebie.

niedawno dowiedzial sie od kogos, ze bede przejazdem w jego miescie. zaczal bombardowac mnie telefonami, szukal kontaktu. odpowiedzialam zdawkowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz